Po 24 godzinach podróży i 2 nieprzespanych nocach załapaliśmy temat ambitnego nietracenia czasu na jakieś tam odpoczywanie. W parku dopadł nas stan odpływania w niebyt... Więc resztę dnia spędziliśmy na ładowaniu akumulatorów pożywieniem wszelakim. Na pierwszy rzut nieśmiało wzięliśmy specjał dnia, na co Wojtek rzucił się wilczo.
Co tam było ... nie mamy pojęcia, na pewno drobniuteńki, pysznie doprawiony ryż i coś lub cosie - kompletnie nieznane nam wcześniej smaki egzotyczne. Do tego obłędny sok z limonki. Jako miłośniczka mojito mogłabym tam już zostać.
Potem swojska restauracja nad oceanem, gdzie zamiast obrusów świetnie prezentują się gazety, a zamiast mycia naczyń są one poprostu ubierane w reklamówkę, przed nałożeniem jedzenia. W takim anturażu pożarliśmy pyszne kothu roti - siekane naleśniki z grilowanymi warzywami.
Cześć Kochani!
OdpowiedzUsuńZatem to tak też trochę nasze pierwsze w życiu dzień dobry Sri Lanko :)
Samolocik superancki i już to wygląda tak... dla nas absolutnie niepospolicie.
Wiatraczki świetne! Mocno fryzury roztrzepane? :)
Ależ fajnie, że już się czytamy i widzimy ;)
Meldujemy, że wczoraj z mistrzami świata w piłce ręcznej z Francuzami! WYGRALIŚMY!!! 31:25
A mecz był wprost piękny, sportowy, elegancki... Och! To tak, żebyście byli absolutnie na bieżąco.
A! I napiszcie co zjedliście na pierwszy srilancki posiłek!
Przytulamy bardzo i pozdrawiamy ciepło, cieplej, najcieplej z naszej białej ojczyzny.
Buziaczki i cudnego dnia Kochani :):):)
Koperki
Czubki głów w kolorze tylko i wyłącznie czarnym mówią, że rzeczywiście już na pewno jesteście na miejscu.
OdpowiedzUsuńA czy tak dla odmiany... macie ciepło?!
I czytaj pan samolocik....
OdpowiedzUsuńZ tego wrażenia skupiłam się na wrażeniach i nie doczytałam :)
Jak się widzi co się chce to się nie rozróżnia...
I tak teraz patrzę..i patrzę... i patrzę w egzotycznym nastroju... na te czarne główki, jak napisała Ola... i czemu te firanki tak falują? Cabriolot czy "cóś"? Myślę Sri Lanka... linie takie "wewnętrzne"...;)
Eureka! Fota z autobusiku!
To teraz całuski jeszcze raz ogromne! :):):)
Jedna z Koperków oczywiście to/tu była :)
OdpowiedzUsuńW swoim studenckim mieszkaniu chyba wprowadzę zasadę owijania reklamówką talerzy. Taka oszczędność czasu!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper, że w końcu coś zjedliście!
OdpowiedzUsuńReklamówka jest jakimś patentem... Ale chwilowo pięknego obrusu (!) na gazety nie wymienię. Bo nie! ;)
Acz pomysł pod kątem grillowania godny rozpatrzenia!
Energię pozytywną widzimy, dobrze, dobrze, tak trzymać!
Na Kolombo czekamy-Mama-fanka porucznika K(C)olombo-ma jakieś specjalne oczekiwania ;);)
Szalejcie! :):):)
Koperki
Właśnie udowodniliśmy, że nie jesteśmy robotem. Zweryfikował nas stek! :)
OdpowiedzUsuńKoperki
ps. Ciekawe, w jakim kierunku pójdzie weryfikacja.
Mamy, dzięki Waszej Przygodzie, dodatkową atrakcję!
Pozdrawiamy podróżników !!! W szczególności ujął mnie widok taleza owiniętego woreczkiem ;) jedzenie natomiast wyglada znacznie nadzieje interesująco niz kanapki z krakowska !!! Buziaki :)
OdpowiedzUsuń