wtorek, 23 lutego 2016

Smutki

Smutek w nas wielki, ale chęć zobaczenia wszystkich naszych bliskich też wielka, zdecydowaliśmy więc wsiąść do samolotu powrotnego i przelecieć 8875 km by Was uściskać.

Ogłaszamy dziś rankingi naszego wyjazdu:
- liczba dni w drodze: 37,
- liczba odwiedzonych państw - 2, 
- przepływanych mórz - 3, 
- zgubionych spodni - 1 (jedynych długich), 
- ukradzionych przez małpy skarpetek - 1 (sztuka, nie para, trzeba chyba będzie dosłać małpce drugą do pary, bo pewnie głupio wygląda),
- odśpiewanych Hymnów Polski na pace jeepa w tłumie lankijczyków - 1,
- pożartego curry - pewnie z 3 tony,
- liczba chorób tropikalnych - 0 (hurrraaaaa!),
- spalonych na węgiel pleców - 2 sztuki,
- wzrost łącznej wagi plecaków 16 kilo (nie mamy pojęcia o co chodzi),
- fantastycznych ludzi poznanych w drodze, zobaczonych niezwykłych miejsc i zwierząt, głębokich zachwytów - niezliczona.

Bycie w drodze polecamy wszystkim! 
Dziękujemy za uczestniczenie w naszej podróży, bo ten pamiętnik i Wasze komentarze były dla nas jak zawsze BARDZO ważną jej  częścią! 


Do zobaczenia Azjo - będziemy tęsknić!

poniedziałek, 22 lutego 2016

Szwendactwo

Szwendanie się, ostatnie zakupy, prezenty, milion stopni, łażenie, ryksze, największy rynek Azji, dreptanie, obłędne zapachy przypraw i okrutne smrody, synagoga, 300-letnie murale, pot cieknący po tyłku, Indie i ich smaki...


Warzywo o nazwie stopa słonia, nie próbowaliśmy:

Giełda zielonych bananów, żółte i czerwone miały inne stanowiska:


Zdjęcie z synagogi, królestwo lamp:


Dzieciaki jak wszędzie cudowne:


W porcie znowu chińskie sieci, stoją tu od 500 lat:


I obżarstwo po całości, musimy najeść się na zapas -
fusion tuńczyk w sosie kokosowym:


i paneer thali:


Czujemy się trochę jak dzieciaki ostatniego dnia wakacji:)




niedziela, 21 lutego 2016

Kathakali

Kwintesencja Indii - teatr Kathakali. Przedstawienie trwa 8-9 godzin. Sedno tego jak bardzo można się z niczym nie spieszyć. Byliśmy na skróconej turystycznej wersji tylko 2,5 godziny. Pan prosił panią o pocałunek 20 minut, bez słów. Tu grają ruchy oczu, mimika twarzy,  dłonie, stopy, stroje, makijaż. Zanim zacznie się przedstawienie aktorzy malują się na scenie, przed publicznością. Kolejne magiczne przeżycie - pan grający na muszli, mantrowy śpiew, z wnętrza trzewi, jakby ciało było pudłem rezonansowym... Jak my damy radę wrócić na europejskie obroty?







Do tego proponujemy urywki z rozrywki:

autobus z brodą:


murale:


pomniki przyrody ciąg dalszy:



komuś farbę do ciała?


Jedno z najpyszniejszych zjedzonych tu dań: lachadhar parathas sabji. I nie pytajcie nas co to, pan polecił i było ... mmmmmmm.....




sobota, 20 lutego 2016

Koczin

No to dotarliśmy do ostatniej miejscówki w Drodze. Przez góry, rzeki, ocean, plantacje herbaty, pola ryżowe, kanały, wsie, ogromne azjatyckie miasta potwory,  dzikie dżungle - ścieżkami, wybojami, torami, wodami - Droga doprowadziła nas do Koczin.




Droga lubi zaskakiwać. Pociąg, którego nie ma, choć miał być, pociągi, których nie ma w rozkładzie, a przyjeżdżają, odjeżdżają, wożą ludzi nie wiadomo gdzie. Nasz pociąg miał tyle wagonów, że nie daliśmy rady dojść do naszego, a już zaczął odjeżdżać.... No to wskoczyliśmy gdziesiedało. A tam same leżanki - podróżnicy będą nim jechać 3 dni, by dotrzeć na drugi koniec Indii. 


Na przywitanie z Koczinem słonie na ulicach, tańce i śpiewy - Hindusi wiedzą co lubimy ;)







piątek, 19 lutego 2016

Niech ktoś zatrzyma świat ja tu wysiadam...

W Indiach najpiękniej jest o świcie...


Życie nad rzeką wolno się budzi i niespiesznym tępem zmierza ku codziennym obowiązkom. Siedzący panowie piją wolniutko herbatkę i rozmawiają o życiu. Wszyscy kąpią się w rzece. Panie kąpią dzieci i robią pranie tradycyjną metodą uderzania o kamień. Później dzieci w mundurkach ruszają w drogę do szkoły, również niespiesznie drepczą brzegiem rzeki. 






Cisza, tylko przy świątyniach słychać śpiewy i modlitwy. Ptaki wypatrują śniadania w rzece.
Rzeka to podstawa życia tych ludzi, przemieszczają się nią, myją się w niej, piorą, używają też do gotowania, choć dla nas kontakt z tą wodą mógłby być zabójczy.




Tu nic nie jest na pokaz, tak wygląda codzienność Hindusów i stąd pewnie wynika ich niespieszność w życiu.


Indie ożywają natomiast po zachodzie słońca - wtedy jest bardzo głośno, kolorowo, tanecznie, śpiewnie... lubimy spotykać takie niespodzianki na ulicach. 


Poniżej zdjęcie pt. znajdź co nie pasuje w tym obrazku i odpowiedz na pytanie czego nam brakuje w pokoju?



czwartek, 18 lutego 2016

Zakłócenia w raju

Dziś zapraszamy na wędrówki małe i duże po Allepey w 200 stopniach celsjusza, choć niektórzy twierdzą, że było tylko 38. W cieniu. I zero wiatru. I zero cienia.


I okropne uczucie w brzuchach - jakby słonie tam skakały kankana. Cóż wszyscy tu mówią "India - kingdom of diarrhea". 


I okropna słodka zupa keczupowa - niby pomidorowa i okropne siekane warzywa w słodkim kiślu - niby sosie i okropna czarna woda - niby kawa. I jeden sklep monopolowy w 200-tysięcznym mieście, a Polak nie wielbłąd, napić się musi - no to stał ten Polak jeden jedyny w tłumie hindusów do wodopoju. 
I kupił whisky - oczywiście okropną. 


Okropnie fajnie dziś było. 

Pomnik przyrody:


Elektryk poszukiwany poprzedni oszalał...



No i z okazji wczorajszego Dnia Kota ponowne pozdrowienia dla kotolubów, tym razem od Milu. 

środa, 17 lutego 2016

Rozlewiska Kerali

Tradycyjnie w drodze, najpierw indyjski pociąg. Spodziewaliśmy się oklejonego ludźmi od dachu po tory, a przyjechał taki. 


Zaskoczyła nas za to jego niezwykła szerokość, nieskończona ilość wagonów i nasz totalny brak umiejętności znalezienia w nim właściwego miejsca spośród 6 klas jakości jazdy do wyboru. 


Pani zawiadowczyni. 


Z pociągu przesiedliśmy się na łódź i 8 godzin płynęliśmy rozlewiskami Kerali - taką Wenecją Indii, by dotrzeć do miejscowości, o tak wielu nazwach, że większość naszych współtowarzyszy podróży uważała, że każdy płynie gdzie indziej. Przyjmijmy więc najkrótszą Allepey. 
Nasza podróż wiodła wielkimi jeziorami i wąskimi kanałami między chatkami. Urzekała nas każdym swym fragmentem, zwłaszcza co do możliwości obserwacji codziennego życia Hindusów i szerokiego zastosowania łodzi. 






Chińskie sieci do łowienia ryb dodają kolorytu widoczkom. 


Wciąż zachwycamy się wszechobecnymi orłami. 

Kolacja z poneer tika masala i poneer dopiyaza i chlebkami nan. Jeszcze pyszniejsze niż poprzednio, a myśleliśmy, że to niemożliwe. 


Słabość internetu utrudnia nam odpisywanie na komentarze, ale wszystkie czytamy kilkakrotnie i prosimy o pisanie, bo troszeczkę nam tęskno...