piątek, 10 stycznia 2014

Przygotowania

Nasze przygotowania do pierwszego dalekiego wyjazdu trwały pół roku i objęły:

Setki godzin spędzonych w sieci na poszukiwaniu odpowiedzi na dziwne pytania - tak właściwie to gdzie my jedziemy (będziemy nad zwrotnikiem czy pod, jakiego oceanu częścią jest morze, w którym chcemy pływać, jakie tam są pory roku, itp.), jak się spakować, co zabrać, jak nie wywołać międzynarodowego skandalu na skutek nieznajomości różnic kulturowych (czym się różni buddyzm od hinduizmu?).

Setki decyzji i poszukiwań kompromisów między wygodą, oszczędnością i chęcią poznania prawdy o miejscu, które chcemy zobaczyć - typu 700 km między Bangkokiem a Chiang Mai pokonać samolotem, pociągiem czy lokalnym autobusem?

Szczepienia, porady lekarskie i porady wszelkie ("Nie bierzcie profilaktycznych leków na malarię!" lub dla odmiany "Koniecznie weźcie profilaktyczne leki na malarię!", itp.).

Zakupy rzeczy dziwnych (bardzo lekkie ręczniki, miniaturki kosmetyków, ...).

Próby nauczenia się paru choćby słów po tajsku  - masakra! Na dowód czego podaję przykłady:
โปรด - proszę
ขอขอบคุณคุณ - dziękuję
อรุณสวัสดิ์ - dzień dobry

Największa niespodzianka przedwyjazdowa: Mój spakowany plecak waży 7 kilo! Jadąc na weekend do spa zabrałam dwa razy więcej rzeczy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz