

Chinatown... Wielkie, zalewające morze kramów, kramików, usług wszelakich, obłędne zapachy ziół, przypraw, owoców, grzybów, których nigdy wcześniej w życiu nie widzieliśmy. Co do części z nich nie mieliśmy żadnego pojęcia czym są, np. zakupione przez nas ciasteczka jak na zdjęciu okazały się pierożkami z jajkiem, a najdroższy, super wyglądający owoc - kwaśnym, jakby naszym niedojrzałym jabłkiem (potem okazało się że to gujawa - nie lubimy), w dodatku dostaliśmy do tego posypkę z cukru z solą! Fuj! Zrekompensowaliśmy to pysznym ananasem i czymś co wyglądało jak papryka a smakowało jak arbuz.

Cinatown... Bangok pożegnaliśmy z wielkim smutkiem. Przyjął nas tak ciepło i przyjaźnie. Dobrze, że jeszcze tu wrócimy.
Te kolory - pozazdrościć, a sztuka pakowania na pojazdach niczym z Ikei :)
OdpowiedzUsuńBosko, zazdroszczę bardzo. Dag
OdpowiedzUsuń