Railay pożegnaliśmy z łezką w oku pomimo choróbska, które nas tu dorwało. Turyści są tu żegnani z pompą. Nie ma portu, ani pomostu, a na prom jakoś się dostać trzeba. W czasie odpływu, morze cofa się na jakieś 200-300 m. Metody dostarczania faranga (białasa) na prom są dwie: ekskluzywna - czyli traktor wjeżdża w morze a farangi jadą na przyczepie oraz brodząca - idź se sam z bagażami do statku po kolana w wodzie, którą my wybraliśmy.
Po całodziennej podróży longtailem, promem, vanem, autokarem, jeepem dotarliśmy na wyspę Ko Tao. Padliśmy styrani podróżą. Ranek odsłonił przed nami cudowne widoki. Wyposażamy się w sprzęt snurkowy i na cały dzień chlup mordeczkami do wody...
Traktory, to chyba jedyna rzecz, która jakoś swojsko wygląda ;)
OdpowiedzUsuńTaras, widok obłędny... Jarek wyjrzał za okno i stwierdził, że idziemy się pochlastać, bo u nas ... no comments... (choć dziś akurat nawet słonko wyszło)...
Bardzo mi się taras spodobał, taki bym chciała. Mężu nawet się zgodził, o ile ja zorganizuję taki "stawek" w ogrodzie... już już zaczynam myśleć :)
Życzymy boskiego zwiedzania podpowierzchniowowodnego *)
ps. Biała czeka na Was w zamrażalce! A longtime cóż to takiego? Coś z ogonem co wolno się przemieszcza?
Buziaczki *)*)*)
Tu sierota: longtail oczywiście!
OdpowiedzUsuńŁodź taka z dłuuuugim stero-napędem?
ps. od kopra: to najefektywniejszy system sterowania podobno :):):)
Wow, nie macie pojęcia jaką euforię wywołało w nas słowo "biała". Mmmm... Rozmarzyliśmy się na myśl o niej! Kochani jesteście, że pamiętacie o nas!
OdpowiedzUsuń